Pozdrawiam serdecznie i do kolejnych spotkań w cyberprzestrzeni,
Marta
maniaczka swojej szafy
Cudownie, pośród wszystkich niesnasek, zawirowań, kłopotów, czarnych chmur nareszcie światełko w tunelu. Te kilka następnych dni, które zadecyduje o wszystkim. O zostaniu w Polonii lub spakowaniu wreszcie moich kufrów i wyruszeniu do najbardziej kreatywnej stolicy świata. Zrobiłam już wszystko co mogłam, wykonałam zadanie ponadplanowo, ciut po drodze wybrzydzałam co nie było rozsądne ale mądry Polak po szkodzie.

Od kilku tygodni w mojej skrzynce pojawiały się maile odnośnie finału konkursu "Autokreacja" do którego dostałam się 6 czerwca. To był piękny dzień, pełen emocji i takiej mini dumy z samej siebie :) Trzy tygodnie minęły jak z bicza strzelił i wielki dzień nastał wczoraj. Z samego rana wyruszyłam w podróż do Warszawki. Na Krakowskim Przedmieściu spotkałam się z moją Anetką i razem udałyśmy się zmienic moje odzienie. Żar lał się z nieba, ja musiałam się sprężac a moje ramię zmasakrował ciężar torby z "najbardziej potrzebnymi" rzeczami. Nasze wyjście miało nastąpic o 16.18 ale nastąpiło obsunięcie (dośc znaczne zresztą). Pozostało nam tylko czekac. W końcu przyszedł na nas czas. W zasadzie po godzinie stania w słońcu wszystkie emocje i trema odeszły w kąt i jako ostatnia wyszłam na wybieg, który śnił mi się od ładnych kilku dni (a to, że się przewracam, a to że wpadam na kogoś...). Przemierzyłam go jednak bez potknięcia.
Moja kochana kuzynka wczoraj wyszła za mąż. Kolejna z moich dziewczynek, która wyfrunęła z grona kobiet "wolnych i niezależnych". Tak z lekką dozą ironii nas nazywam. Wczoraj zaśpiewałam jej w kościele ckliwie i najlepiej jak potrafiłam, dziś zostałam rodzinnym fotografem poprawinowego świętowania. Ja sama doprosiłam się o kilka fotek bo jakoś tak goście mieli ochotę pozowac. Generalnie dobrze, bo to oznacza, że nie boją się mojego aparatu i czują się przed nim swobodnie :) Zdjęcia na których jestem oryginalnością nie błysną ale przynajmniej pochwalę się moją "nową" sukienką, ktorą zrobiłam ze spódnicy. Dodałam do niej piękny, szeroki pas i chustę. Tym sposobem powstała moim zdaniem interesująca kieca. A na fotce poza mną mąż kuzynki i mamunia panny młodej. 

Uwielbiam żółty. Jest taki energetyzujący. W pochmurny dzień rozwesela ulicę. Przyciąga uwagę i jest zawsze takim optymistycznym akcentem. Myślę żółty i widzę słońce, lato, meksykański Coyoacan... Radosne skojarzenia. Żółty nosimy nie tylko w postaci garderoby. Zapraszamy go również na twarz. I to dosłownie. Wiosenno- letnie makijaże kochają ten kolor na oczach, ostatnio również na policzkach (pięknie). Warto się z nim zaprzyjaźnic. Polecam wizytę na stronie Marca Jacobsa. W Jego kolekcji na sezon jesień- zima 2009/10 znajdziecie płaszczyk w fenomenalnym odcieniu żółtego. 
Sesja, sesja i po sesji...
Obok nas mieszka przeurocza parka. Nazywamy ich dziećmi bo zgodnie z metryką są od nas młodsi o jakieś 10- 11 lat. Aśka i Adaś dostarczają nam mnóstwo śmiechu. Takie dwa wesołe chochliki:) Aśka jest piękną dziewoją, która urodą przypomina Anię Jagodzińską. Ostatnio korzystając z walorów naszego okrytego sławą balkonu postanowiłyśmy "machnąć sobie" tak na szybko mini- sesję. Hasło zostało rzucone, wszystko zostało przygotowane. Moja Aśka miała swoją wizję mnie, podobnie jak ja jej więc jakoś znalazłyśmy kompromis. Po fajnej zabawie pozostały całkiem niezłe fotki... 

No i mój kolejny skarb. Odkryty nie przeze mnie niestety ale przez mamę sweterek z cekinowymi ustami. A jak cekiny to i Sonia Rykiel.
Ta wielka francuska projektantka swoją pierwszą kolekcję stworzyła w 1968 roku. 40 lat później wciąż tworzy. I cały czas zaskakuje. Jej charakterystyczne dzianiny, pasy, hasła na sukienkach i shirtach przyciągają oko. W jej kolekcjach najpiękniejsze są intensywne barwy, berety i ozdoby chocby motylki. Sonia Rykiel jest fenomenalną rudowłosą designerką, która od lat daje kobietom powiew świeżości, kreatywności i pewien rodzaj luzu.
Więc to ja jestem właścicielką tego cudu. Do niego mangowe bermudy, czarne legginsy i satynowe butki na grubym, zamszowym obcasie. Voila !
sweterek Sonia Rykiel- second hand, bermudy- Mango 79 PLN, legginsy- H&M 24 PLN, butki Nine West- 249 PLN

Tym razem tęsknota za latem sięgnęła wyżyn. Znalazłam tą fotkę (jedną z moich ulubionych) i nagle pojawiło się słońce, plaża, morze no i chyba najciekawsze muzyczne wydarzenie roku- Heineken. Można się od niego uzależnic. Bardzo łatwo. Jeśli już słuchac muzyki to tej na światowym poziomie a takową znaleźc można właśnie podczas (w tym roku) czterodniowego festiwalu w Gdyni. Nie może nas zabraknąc. Wielkie gwiazdy formatu Kings of Lion, Moby czy Duffy juz zapowiedzialy swoj przyjazd.
Anyway, sukienka znaleziona została w ktorymś z second-handów i jest moim najcenniejszym nabytkiem. Kolorystyka, fason i wszystko razem stanowi mój ulubiony mix. Do tego kolczyki z Tajlandii, kupione na Khao San Road w Bangkoku no i slomkowy kapelusik. Fajnie wygladaloby ze szpilkami ale tu w wersji plazowej z flip flopami.
I tyle. Dalej czekamy na promienie slonca...
sukienka z second handu-ok. 30 PLN
kapelusik- prezent od taty
kolczyki z Tajlandii- ok. 2 USD
